Najnowsze wpisy


lip 17 2020 IMPREZA BEZ DZIECI
Komentarze (0)

IMPREZA BEZ DZIECI 

Dawno temu, kiedy mamuśka i tacik nie byli jeszcze mamusią i tatusiem pojechali do znajomych na urodziny. Znajomi byli już rodzicami dwójki maluchów. Słodkie szkraby - dziewczynka i chłopczyk. Wspaniali, grzeczni, kochani. Jak można narzekać na takie aniołki. 

- Jutro jadę kupić sukienkę - mówi ona. - W przyszły weekend jedziemy na wesele.

- O super - odpowiadam. - Jedno, czy dwudniowe?

- Jeden dzień, ale zostajemy tam na noc u kuzynki. A dzieci z dziadkami.

- Dzieci nie jadą z wami?

- Nie, nie. Dostaliśmy zaproszenie bez dzieci. 

Co? Szok! Jak można zaprosić na wesele bez dzieci. Przecież dla nich to też super zabawa, atrakcje. Kiedy byłam mała, uwielbiałam chodzić na wesela! Balony! Pyszne jedzenie! Lody! Oranżada! Konkursy dla dzieci! I samo obserwowanie pary młodej było cudowne. 

- Wiesz co, ja nie wiem, jak można iść na wesele bez dzieci - powiedział mój obecny mąż po wizycie. - Ja bym tak nie mógł.

- No, mnie też to zaskoczyło.

- Jeżeli kiedyś, ktoś zaprosi nas bez dzieci nie pójdziemy!

- Oczywiście! Z naszymi dziećmi będziemy chodzić na wszystkie imprezy, nie ma innej opcji. 

W tej kwestii jesteśmy zgodni. Jak powiedzieli tak robili... do czasu. 9 miesięczny Filipek nadawał się na wesela. Spał przy głośnej muzyce - można było potańczyć, czołgał się po parkiecie, grzecznie siedział w wózku, nikogo się nie bał. Gorzej było z półtorarocznym Filipkiem i kolejną ciążą. Maluchowi nie podobało się tyle ludzi na sali i głośna muzyka. Jedyną atrakcją był plac zabaw za oknem. Z tym, że kiedy zaczął padać deszcz patrzenie na zjeżdżalnie było powodem do jeszcze większego marudzenia. A siódmy miesiąc ciąży nie pozwalał ani na bieganie za pierworodnym, ani na tańczenie, czy inne zabawy. Nie mówiąc o tym, że nieważne o której kładziemy się spać i tak zawsze wstajemy o 5 rano! W nocy czeka nas kilka pobudek.

Impreza z dwulatkiem i kilkumiesięcznym niemowlakiem to tragedia do potęgi. Ani starszy, ani młodszy nie chcą nawet wejść na salę. Płacze, krzyki, uciekanie i szarpanie. 5 minut przed salą, 2 minuty na sali, robimy w tył zwrot i wracamy. 

No i nastał TEN dzień. Dostaliśmy zaproszenie na 50-tkę wujka. 

- Mamo? - dzwonię. - Czy możecie wziąć chłopaków do siebie na całą sobotę? Przyjadę ich tylko nakarmić (ach te cycki).

- Jasne, nie ma problemu. My wam ich przywieziemy do karmienia, a wy się w końcu pobawcie. 

 

- Wujek? - tacik dzwoni do solenizanta. - Dziękujemy za zaproszenie. Oczywiście będziemy, ale bez dzieci.

- Bez dzieci?

- Tak. Bez dzieci. 

I w końcu udało się nam pobawić. Przetańczyliśmy cały dzień. Rodzice bez serca? Nie sądzę! Nasze dzieci spędziły cudowny dzień u dziadków. Spacery, trampolina, zabawa w piasku, bajki, lody. Wycieczka autem do “cycków mamy”. Potem obaj drzemka i dalej zabawa. A patrząc na inne pary z małymi, marudzącymi dziećmi, męczącymi się w eleganckich koszulach i tiulowych sukieneczkach stwierdzam, że nie zawsze bycie razem non stop za wszelką cenę - rodzice z dziećmi - jest najlepsze.

lut 05 2019 MAMA MA WYCHODNE - czyli wypadzik mamuśki...
Komentarze (0)

Rano wstaję, ach dziś piątek!
Mąż obiecał mi wyjątek.
Kiedy wróci z pracy swojej
Przejmie dzieci z pieczy mojej.

Będę miała pół godziny,
Sama sobie bez rodziny.
O czym więc pamiętać muszę?
Bluzkę ulubioną suszę.

Nowa torba, nowe spodnie,
Dzisiaj ma mi być wygodnie.
Kiedy dzieci jeszcze spały,
Szorowalam już sandały.

Jeszcze makijaż zrobiłam,
Nawet mocno się zdziwiłam,
Trochę pudru, tuszu, szminki,
Nie poznaję kobiecinki!

Z lustra patrzy uśmiechnięta,
Ładna buzia wniebowzięta.
Dobra - koniec się strojenia,
Nastał czas dzieci pojenia.

Do sypialni biegnę szybko,
Cycki swe wyciągam gibko.
I już piją, a ja leżę,
Ach w swe szczęście coś nie wierzę.

Czas na dzienne rytuały,
Gdzieś ucieka brzdąc mój mały.
Starszy na nocniku siada,
Młodszy płatki swe zajada.

Już biegają po salonie,
Z ubrankami ja ich gonie.
Spacer, wózek i rowerek,
Trampolina, piłka, berek.

Dalszy ciąg szaleństwa w domu,
Obiad robię po kryjomu.
Jeszcze tylko trzy godzinki,
I uciekam od rodzinki.

Torba wisi spakowana,
Czeka na mnie już od rana.
Ale jestem podjarana,
Chociaż trochę niewyspana.

Jest! Mąż wrócił utrapiony,
Widzę bardzo jest zmęczony.
Czy da radę z dzieciakami?
Pół godziny z łobuzami?

Zerka na mnie znad talerza,
Klucze z auta mi powierza.
“Jedź kochanie, obiecałem,
Trzy kwadranse masz niecałe”.

Już mnie nie ma, drzwi zamykam,
Samochodem szybko zmykam.
Byle dalej od chałupy,
Do Biedronki na zakupy!

lut 01 2019 WIECZÓR Z NIMI - czyli nasza wieczorna zabawa...
Komentarze (0)

W tym tygodniu tacik wyjeżdża do pracy o godzinie 16.30. Zostajemy sami z chłopakami. Trochę zabawy, kolacja, kąpanie i do spania.


Tak sobie pomarzylam... A w realu...

17.30
Zima, na dworze już ciemno. Kilkumiesięczny Miki wstaje po swojej mega długiej piętnastominutowej drzemce i zaczyna swoje piski. Bębenki w uszach bolą. A dwuletni Fifi chce "tutu". Okej. Skoro obaj głodni biorę jednego i drugiego na kanapę, wyciągam dystrybutory mleka i piją.

17.40
Idziemy do pokoju z zabawkami. Wyciągamy kolejkę, potem auta, książeczki, klocki, grające laptopy i komórki. Jednocześnie zabawiam młodszego. I “trzecią ręką” sprzątam te zabawki, którymi już się nie bawimy.
17.55
Co? Myślałam, że będzie około 19.00.. Koniec zabawy. Sadzam dwulatka na nocniku. Z młodszym oglądamy książeczki.
18.00
Kładę malucha do kołyski. Płacze... Drze się, ale muszę starszemu wytrzeć tyłek. Skąd taka kupa?? Co ja mam w tym mleku, że oni robią takie kupska?
18.02
Wyciągam malucha z kołyski. Nie mogę wytrzymać tego ryku. Od razu nastaje cisza. Wyciągamy kartki, mazaki, kredki i kolorowanki. Coś bazgrzemy.
18.15
Po pokoju przeszedł huragan. Nie da się przejść. Idziemy do kuchni. Na biodrze mam przyklejonego Mikiego, Fifi wyciąga garnki. Bawimy się w gotowanie, orkiestrę i wandalizm.
18.20
Siadamy wszyscy na podłodze. Fifiemu wciskam serek... tylko to je. Młodszy narazie ma cycka.
18.30
Sadzam Starszego na kanapie, puszczam mu bajkę. Kąpie młodszego. Przychodzi starszy. Pomaga mi... łazienka zalana.

18.45
Boże jak ten czas się ciągnie. Niby wieczór, ale jeszcze tyle czasu do spania.
18.55
Dobra, niech będzie. Wyciągam grającą bramkę i piłkę. Jest zabawa. Mama z młodym na biodrze kontra dwulatek. Gramy.

19.20
Nie zdążyłam z nocnikiem. Na szczęście tylko siku. Przebieram starszaka. Wycieram podłogę.

19.22
Gramy dalej.

19.35
Wracamy do pokoiku. Zabawiam starszaka traktorami. Wracam do pokoju. Zgarniam
wszystko z podłogi do pudła. Ogarniam trochę kuchnię. Starszak przylazł. Przyniósł zabawki
na baterię bez baterii. Uzupełniamy puste dziury. Wszystko gra i jeździ.

19.55
Idziemy do sypialni. Włączam bajkę. Wyciągam cycki. Obaj się podpinają. Oglądamy.

20.15
Miki zasypia.

20.17
Falszywy alarm. Zostawiam Fifcia w łóżku, próbuje uśpić Mikiego w wózku.

21.10
Dostaję do głowy. Żaden nie śpi. Fifi kilka razy przeszedł się po chałupie, wyciągnął prawie
wszystkie zabawki, pomagał wozić wózek, co chwilę się na mnie wieszał. Miki albo się darł,
albo piszczał, albo zasypiał, a wtedy przychodził Fifi... i budził młodszego. Obu biorę do
łóżka i rozpinam bluzkę. Jednemu cycka, drugiemu cycka. Chwila ciszy.

21.35
Dalej piją i się wiercą. A ja śpiewam kołysanki.

22.05
Jeden śpi. Piąty raz jadę z repertuarem, byle drugi zasnął.

22.25
Śpią. Jeaaach. Nogi mają na mnie, trzymają mnie za cycki. Nie ruszę się, ale najważniejsze, że śpią. Budzę się. W sumie to budzi mnie ten z prawej strony. Wierci się. Musze mu szybko zapodac pierś, bo zacznie beczeć, obudzi brata, a wtedy to koniec. Usypianie zacznie się od początku. Udało się, zdążyłam. Zerkam na komórkę.... 22.40. Do kolejnej pobudki mam kilkanaście minut... byle jak najszybciej zasnąć.

sty 29 2019 KURCZAKI - czyli jak mamuśka spędza randkę...
Komentarze (0)

Co robi mamuśka, kiedy dzieci zasną o 21.00, a mąż jest w pracy?

Prasowanie... dwa, wielkie, pełne kosze.
Pokoik chłopców... najlepiej łopatą do odśnieżania wszystko zgarnąć.
Kuchnia... wszędzie nakruszone, ślady ketchupu i czekolady.
Salon... łopata do odśńieżania nie wystarczy, przydałby się pług, albo śmieciara...

Ach...
Nie mam sił. Może lampka wina i do spania. I najlepiej na kanapie, z dala od tych dwóch “nałogowców cycka”.

Dzwonek do drzwi. Otwieram.
- Cześć Monia. Przepraszam, że o tak późnej porze, ale przywiozłem ci kurczaki.
- Kurczaki? - pytam i patrzę na wiadro pełne mięsa, które przyjaciel męża wnosi do
domu.
- No tak. To są te, co Piotrek zamówił. Domowe.
Coś mi świta. Wspominał, że zamówił 5 domowych kur. Ale nie mówił, kiedy one
będą. Po co je zamówił? Na “zaje.. rosół”. I że będziemy mieć w zamrażarce pyszne,
zdrowe mięso. Jarał się tym, jakbyśmy mieli mieć super moc po zjedzeniu drobiu z
domowego chowu. Jak chce to niech se trzyma te zdrowe kury w zamrażarce.
- Tylko musisz je dzisiaj umyć, poporcjować i zamrozić. I wyciągnij te bebechy
ze środka. Lecę, bo też zamówiliśmy i czeka mnie długa nocka, pa.

Że co mam zrobić? Wyciągnąć bebechy? Czyli te wszystkie świństwa ze środka kury. Stoję
w przedpokoju z wiadrem nieżywych kur i zastanawiam się, czy zacząć się śmiać, czy płakać.
Wyciągam biednego ptaka z wiadra, bebechy lecą po podłodze. No nie!!! Zostawię te kuraki
przed drzwiami i kiedy tacik wróci o 3 w nocy z pracy to niech se obrabia to zajebiste, zdrowe mięso.


Przychodzi sms od przyjaciółki. Pyta, co robię. Bo ona siedzi sama w piątek wieczorem i
nudzi się. “No kur... nie zgadniesz. Wyciągam bebechy świeżo zabitym kurom”. Wysyłam
zdjęcie, bo nie uwierzy. Chociaż poprawiłam jej humor. Ma polewę ze mnie do rana.
Dzwonię do rodziców. “Tatuś ratuj!” I tatuś uratował. Z rana przyjechał i zajął się drobiem. W
nagrodę daliśmy mu jedną kurę. Reszta zajęła połowę zamrażarki. Do wakacji będziemy
jeść rosół i piersi z kurczaka.

sty 27 2019 KARMIENIE W TANDEMIE - czyli karmienie dwoje...
Komentarze (0)

Można karmić dziecko piersią będąc w kolejnej ciąży? - Można.
Można karmić dwoje dzieci w różnym wieku jednocześnie? - Można.
Skąd to wiem?
Z własnego doświadczenia. I moje maluchy są zdrowe, szczęśliwe i obaj uwielbiają mleczko z cycusia.
Kiedy wróciłam ze szpitala z drugim synkiem bałam się reakcji prawie dwuletniego braciszka. W końcu to były jego cycusie. Do picia, do tulenia, do spania i do zabawy. Jak był głodny - cycuś, jak było smutno - cycuś, jak się uderzył - cycuś…
A teraz nagle po dwudniowej nieobecności mamusia zjawia się z jakimś małym skrzatem na rękach. Siada na kanapie, rozpina bluzkę, a ten mały skrzat zabiera się za Filipkowe cycusie. Jak reaguje mój aktualnie przechodzący bunt dwulatek? Zachwycony obserwuje pijącego braciszka.
“Mmmm pyka” - uśmiecha się mocno trzymając cycka w swoich łapkach. Jakby najzwyczajniej w świecie karmił butelką dzidziusia. Nagle sutek wysunął się z buzi Mikusia.
“Tutu tutu” - Fifi wciska go z powrotem w maleńkie usteczka i dumnie na nas patrzy.
“Brawo syneczku” - głaszczę go po główce.
Bałam się zazdrości, płaczu i krzyku. “Jak będziesz karmić młodszego to tak, żeby starszy nie widział” - mówili. Na szczęście nie u nas.
Miki zasypia. Delikatnie wyciągam mu pierś z buzi tłumacząc starszemu, że dzidzia już nie chce i teraz śpi. Fifi zerka na braciszka. Upewnia się, czy mamuśka mówi prawdę. A potem mocno przyciąga cyca do swojej buzi i sam zaczyna pić.

I od tego dnia prawie całymi dniami “cyckujemy”. Albo pije Fifi, albo pije Miki, albo piją razem (tak, tak też się da, w końcu są dwie piersi) albo… mamuśka odciąga mleko laktatorem. Mimo, że jest dwoje ciągnących ssaków nie obeszło się bez nawału pokarmu.

A kilka miesięcy później…
Znajomi pytają, czym karmię swoje dzieci, że tak dobrze wyglądają.
Lekarka stwierdziła, że zamiast mleka mam w piersiach kaszę.
A moi chłopcy… starszy najpierw wciska cycka braciszkowi do buzi, potem bierze się za swojego. Powoli obaj zasypiają trzymając sie za rączki.

Szkoda tylko, że tych cycków nie można czasami “odczepić”, zostawić im w buźkach i wyjść choćby na siusiu...