Archiwum styczeń 2019


sty 29 2019 KURCZAKI - czyli jak mamuśka spędza randkę...
Komentarze (0)

Co robi mamuśka, kiedy dzieci zasną o 21.00, a mąż jest w pracy?

Prasowanie... dwa, wielkie, pełne kosze.
Pokoik chłopców... najlepiej łopatą do odśnieżania wszystko zgarnąć.
Kuchnia... wszędzie nakruszone, ślady ketchupu i czekolady.
Salon... łopata do odśńieżania nie wystarczy, przydałby się pług, albo śmieciara...

Ach...
Nie mam sił. Może lampka wina i do spania. I najlepiej na kanapie, z dala od tych dwóch “nałogowców cycka”.

Dzwonek do drzwi. Otwieram.
- Cześć Monia. Przepraszam, że o tak późnej porze, ale przywiozłem ci kurczaki.
- Kurczaki? - pytam i patrzę na wiadro pełne mięsa, które przyjaciel męża wnosi do
domu.
- No tak. To są te, co Piotrek zamówił. Domowe.
Coś mi świta. Wspominał, że zamówił 5 domowych kur. Ale nie mówił, kiedy one
będą. Po co je zamówił? Na “zaje.. rosół”. I że będziemy mieć w zamrażarce pyszne,
zdrowe mięso. Jarał się tym, jakbyśmy mieli mieć super moc po zjedzeniu drobiu z
domowego chowu. Jak chce to niech se trzyma te zdrowe kury w zamrażarce.
- Tylko musisz je dzisiaj umyć, poporcjować i zamrozić. I wyciągnij te bebechy
ze środka. Lecę, bo też zamówiliśmy i czeka mnie długa nocka, pa.

Że co mam zrobić? Wyciągnąć bebechy? Czyli te wszystkie świństwa ze środka kury. Stoję
w przedpokoju z wiadrem nieżywych kur i zastanawiam się, czy zacząć się śmiać, czy płakać.
Wyciągam biednego ptaka z wiadra, bebechy lecą po podłodze. No nie!!! Zostawię te kuraki
przed drzwiami i kiedy tacik wróci o 3 w nocy z pracy to niech se obrabia to zajebiste, zdrowe mięso.


Przychodzi sms od przyjaciółki. Pyta, co robię. Bo ona siedzi sama w piątek wieczorem i
nudzi się. “No kur... nie zgadniesz. Wyciągam bebechy świeżo zabitym kurom”. Wysyłam
zdjęcie, bo nie uwierzy. Chociaż poprawiłam jej humor. Ma polewę ze mnie do rana.
Dzwonię do rodziców. “Tatuś ratuj!” I tatuś uratował. Z rana przyjechał i zajął się drobiem. W
nagrodę daliśmy mu jedną kurę. Reszta zajęła połowę zamrażarki. Do wakacji będziemy
jeść rosół i piersi z kurczaka.

sty 27 2019 KARMIENIE W TANDEMIE - czyli karmienie dwoje...
Komentarze (0)

Można karmić dziecko piersią będąc w kolejnej ciąży? - Można.
Można karmić dwoje dzieci w różnym wieku jednocześnie? - Można.
Skąd to wiem?
Z własnego doświadczenia. I moje maluchy są zdrowe, szczęśliwe i obaj uwielbiają mleczko z cycusia.
Kiedy wróciłam ze szpitala z drugim synkiem bałam się reakcji prawie dwuletniego braciszka. W końcu to były jego cycusie. Do picia, do tulenia, do spania i do zabawy. Jak był głodny - cycuś, jak było smutno - cycuś, jak się uderzył - cycuś…
A teraz nagle po dwudniowej nieobecności mamusia zjawia się z jakimś małym skrzatem na rękach. Siada na kanapie, rozpina bluzkę, a ten mały skrzat zabiera się za Filipkowe cycusie. Jak reaguje mój aktualnie przechodzący bunt dwulatek? Zachwycony obserwuje pijącego braciszka.
“Mmmm pyka” - uśmiecha się mocno trzymając cycka w swoich łapkach. Jakby najzwyczajniej w świecie karmił butelką dzidziusia. Nagle sutek wysunął się z buzi Mikusia.
“Tutu tutu” - Fifi wciska go z powrotem w maleńkie usteczka i dumnie na nas patrzy.
“Brawo syneczku” - głaszczę go po główce.
Bałam się zazdrości, płaczu i krzyku. “Jak będziesz karmić młodszego to tak, żeby starszy nie widział” - mówili. Na szczęście nie u nas.
Miki zasypia. Delikatnie wyciągam mu pierś z buzi tłumacząc starszemu, że dzidzia już nie chce i teraz śpi. Fifi zerka na braciszka. Upewnia się, czy mamuśka mówi prawdę. A potem mocno przyciąga cyca do swojej buzi i sam zaczyna pić.

I od tego dnia prawie całymi dniami “cyckujemy”. Albo pije Fifi, albo pije Miki, albo piją razem (tak, tak też się da, w końcu są dwie piersi) albo… mamuśka odciąga mleko laktatorem. Mimo, że jest dwoje ciągnących ssaków nie obeszło się bez nawału pokarmu.

A kilka miesięcy później…
Znajomi pytają, czym karmię swoje dzieci, że tak dobrze wyglądają.
Lekarka stwierdziła, że zamiast mleka mam w piersiach kaszę.
A moi chłopcy… starszy najpierw wciska cycka braciszkowi do buzi, potem bierze się za swojego. Powoli obaj zasypiają trzymając sie za rączki.

Szkoda tylko, że tych cycków nie można czasami “odczepić”, zostawić im w buźkach i wyjść choćby na siusiu...

sty 25 2019 MUSZTARDOWY CYCEK - czyli jak oduczam karmienia...
Komentarze (0)

Jak oduczyć prawie dwuletnie dziecko od piersi?

Hmm... tym bardziej, że kolejny maluch w
drodze. Poczytałam, przemyślałam... Ciężko. W naszym przypadku chyba nie da rady. Mój
mały cyckolub nie chce współpracować. Ale cóż, spróbujmy. Tłumaczenie, że mamusie bolą
piersi, że ma “siii”- albo nie ma mleczka nic nie daje. Trzeba przejść do działania.

Metoda numer jeden.
“Posmaruj pierś czymś ostrym”
Zainspirowana mamuśka, pełna nadziei zabiera się za szukanie w lodówce czegoś.... Co by to
mogło być? Jest! To będzie idealne.
Piersi nasmarowane musztardą, kładziemy się spać.
“Tutu tutu” - Fifi szarpie mnie za koszulkę.
“Ale mamusia tu ma siii i bleee”
“Tutu tutu”
No to proszę. Wiem, że go nie przekonam.
Fifi próbuje złapać sutka. Kręci się, zaczyna pluć. Po chwili zaczyna lizać. Widzę grymas na
twarzy. Ale młody nie poddaje się. Liże, pluje, znowu liże... czekam cierpliwie. Łapki się
kleją. Musztardę mam na całym ciele i na pościeli. Maluszek zaczyna płakać więc podsuwam mu
butelkę.
“Nieee” - wraca to lepiących cycków. Serce mi się kraje. Jestem za miękka, ale próbuję
przekonać go do butelki. Nie da rady. Butelką dostałam w nos i już leży na podłodze.
Po pół godzinie mam serdecznie dość. Wszystko się lepi. Ja wkurzona, młody wkurzony.
Idziemy się kąpać. Ubrania do pralki, zakładam nowe piżamy, zmieniam pościel. Młody
zmęczony się drze. Kładziemy się do łóżka.
“Może cytryną spróbuj” - tatuś próbuje nas wesprzeć dobrą radą?
“A zaje... ci?” - myślę, ale tylko na niego patrzę. Wystarczy. Zrozumiał i po cichu wycofał się.
Dobra, posmarowałam cycki jeszcze raz tą śmierdząca musztardą.
“Tutu tutu” - i znowu się zaczyna...
Powtórka z rozrywki trwa. Po co myśmy się przebierali?


W końcu Fifi zlizał całą musztardę i dorwał się do mleka.
“Mmmm ahhh mmmm” i ciągnie jakby nie pił z tydzień. Biedactwo. Żal mi go. Boże co ze
mnie za wyrodna matka? Pije i pije. Po chwili zasnął. Z uśmiechem na swojej pięknej,
umazanej od musztardy buzi.


Następnego wieczoru kładziemy się spać. Fifi zaczyna wspinać się na łóżko, ale chyba coś
sobie przypomniał. Pobiegł z powrotem. Pewnie przyniesie kolejny traktor, autko, albo wóz
strażacki do spania. Ale tym razem nie...
Młody wraca z... MUSZTARDĄ!!! laughing

sty 25 2019 Trochę o mnie...
Komentarze (0)

Cześć!


Mam na imię Monika. Jestem żoną pewnego pana P. i mamą dwójki wspaniałych urwisów. Filipek urodził się w 2015 roku, a Mikołajek w 2017.
Kiedy chłopcy pojawili się na świecie, moje życie całkowicie się zmieniło...
Ze zwykłych "ludziów" staliśmy się rodzicami - MAMUŚKĄ I TACIKIEM.

Nie ważne jak wyglądamy, nie ważne kim jesteśmy z wykształcenia, nie ważne co myślą o nas inni.

Ważne jaką rodzinką staliśmy się, od kiedy team Fifi and Miki przejął dowodzenie w naszym domu.

A ten blog to nasza codzienność - niezrozumiała, dziwna i często krytykowana przez społeczeństwo nie posiadające dzieci i mam nadzieję podobna i być może pocieszająca dla reszty mamusiek i tacików.

Z góry dziękuję za Wasze odwiedziny, wszystkie komentarze i porady.

Pozdrawiam wszystkie mamusie i tatusiów, a szczególnie Wasze cudowne dzieciaczki.

TAK! Wszystkie dzieci są wspaniałe, chociaż każdy taki inny :)

mamuskaitacik